Po obiedzie pojechałem z dziećmi i rowerami PKM-ką do Osowej. Obejrzeliśmy plażę nad jeziorem Wysockim, posiedzieliśmy na krześle w Osowej, rzuciliśmy okiem na składowisko śmigieł wiatraków i udaliśmy się na zasłużony posiłek do Biedronki na Owczarni.
Pierwszy dzień po zmianie czasu. Dłuższy dzień i w końcu ładna ciepła pogoda. Wyjazd z miasta starą siódemką - całkiem spory ruch aż do obwodnicy południowej. Potem cisza, spokój i żuławskie krajobrazy których mi od jesieni brakowało. Ruiny w Wocławach prawie przegapiłem, jakieś takie schowane za krzakami. W Miłocinie remont. Śnieżnobiałe ramy okienne biją po oczach.
Wycieczka do Świętego Gaju z dwiema pomyłkami. Pierwsza pomyłka w Jasnej, gdzie zamiast skręcić pojechałem prosto, dzięki czemu miałem okazję przejechać się "skrótem". Druga pomyłka w Starym Dolnie, gdzie zamiast pojechać prosto skręciłem. Więc średnio nawigację miałem idealną.
Coroczna akcja wspierająca Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Wybierałem się na to już od paru lat, ale dopiero teraz dałem radę. Fajnie było i można było rozruszać się trochę. I jak pięknie odśnieżona droga była :) Niestety z powrotem mimo najszczerszych chęci nie dało rady.
Plan był ambitniejszy ale zima nie pozwoliła na zbyt wiele. Zamiast 60-cio kilometrowej trasy Mikołajki - Święty Gaj - Elbląg skróciłem o połowę i wróciłem do Malborka. Fajna zima ale bardzo wolno się jedzie. Dopiero na drodze wojewódzkiej można było rozwinąć normalną prędkość. Ruch niewielki jak na wojewódzką tylko ciemno.
Chwilowa przerwa w paskudnej pogodzie. Dziś nie padało, hura!
Wyjazd wczesnym popołudniem. Biała Góra super jak zwykle. Tym razem zjechałem na dół do mariny. Patrzę a tam pomost przez wodne chaszcze. Włażę na pomost, patrzę a tam widoczek :)
Potem się ciemno zrobiło.
Tour de Żuławy ze zniczami. Jeden w starym kościele w Borętach, jeden w lapidarium w Pordenowie, dwa w Stogach.
Krótki popołudniowy wypad na rower po lesie. Nawet dość ciepło.
Plan ambitny i mało Żuławski. Żuławy skończyły się już po 10 km podjazdem do Żuławki Sztumskiej. Po drodze podjechałem do spalonego domu podcieniowego w Złotowie, a tu niespodzianka - odbudowa wre.
Za Żuławką dwie ruiny murowanych wiatraków - w Budzyszu z daleka i w Ankamatach z bliska, nawet wlazłem do środka. Wewnątrz koło młyńskie i sporo tłuczonego szkła.
Dzień szósty. Rano czysto niebiesko. Znowu krótkie spodnie.
Zgodnie z sugerowaną trasą jedziemy pociągiem do Mniszka do granicy ze Słowacją, a potem rowerami na północ do Sącza, trzymając się z grubsza prawego brzegu rzeki Poprad.
Mała pomyłka pod koniec trasy, ale do Sącza dojechaliśmy. Szybki obiad przy rynku i do ostatecznego celu - ołtarza papieskiego.
Dzień piąty. Dziś bardziej szosowo. Cały dzień chłodno, pochmurnie i okresowo mżawka. Chwilowy mżawkodeszcz przeczekaliśmy w pizzerii w jakiejś wiosce.
W drugiej połowie drogi kilka stromych podjazdów i zjazdów. Hamulce się same naprawiły.
Dzień czwarty i trasa wzdłuż przełomu Dunajca, tam gdzie spływ tratwami. Przepiękna droga tuż nad wodą, a na wodzie tratwy, pontony i kajaki. Dookoła wysokie skały i lasy.
Zjedliśmy obiad w słowackiej Pienińskiej Chacie i gdy tylko ruszyliśmy w dalszą drogę zaczęło padać. Potem zaczęło lać.
Dotarliśmy do hotelu w Szczawnicy ale nasze bagaże jeszcze nie.
Wycieczki dzień trzeci. Miały być jakieś deszcze, ale dopiero o zmierzchu się rozpadało.
W drodze z Nowego Targu do Łopusznej trochę błądzenia, trochę kamienistych szutrów, ale za to piękne widoki na Dunajec.
Malowniczy przełom Białki. Bardzo ciepło i słonecznie, mnóstwo kąpiących się ludzi.
Wycieczka dzień drugi. Cały dzień słoneczny i ciepły.
Wyjazd z rowerami kolejką na Gubałówkę. Potem długi zjazd do Chochołowa - ładnej drewnianej miejscowości. Tylny hamulec głośno protestuje ale działa.
Skok w bok na Słowację i wjazd na drogę rowerową po dawnej linii kolejowej. Droga ma 40 km od słowackiej Trsteny do Nowego Targu.
Wycieczka zorganizowana, dzień pierwszy. Wysiadamy z autobusu w Zębie - najwyżej położonej miejscowości w Polsce, po czym niespiesznie toczymy się wyznaczoną trasą do Zakopanego.
Około 30-35 wycieczkowiczów, w większości zagranicznych. Czasem my ich mijamy, czasem oni nas. Zachwycają się drewnianą architekturą. Ja też się zachwycam.
Wycieczka zorganizowana, dzień pierwszy. Wysiadamy z autobusu w Zębie - najwyżej położonej miejscowości w Polsce, po czym niespiesznie toczymy się wyznaczoną trasą do Zakopanego.
Około 30-35 wycieczkowiczów, w większości zagranicznych. Czasem my ich mijamy, czasem oni nas. Zachwycają się drewnianą architekturą. Ja też się zachwycam.
W Wąchocku powstała fabryka filiżanek dla leworęcznych. Mają uszko z lewej strony.
Dziś nie na ilość a na jakość. Najpierw Wąchock, który słynie z dowcipów, opactwa Cystersów i sztabu powstania styczniowego (1863 przeciwko ruskim). Dowcipy Wąchock obrócił na własną korzyść i stworzył aleję z wmurowanymi dowcipami i pomnik sołtysa.
Pociągiem porannym do Twardej Góry i wieczornym z Terespola Pomorskiego.
Dojazd do Nowego praktycznie bez ruchu samochodowego. Miasteczko jest niewielkie i trochę takie nijakie. W mieście wiatrak schowany na osiedlu, niestety już bez skrzydeł. Próbowałem znaleźć dawny cmentarz, ale zamiast tego trafiłem na Jezioro Czarownic służące niegdyś do "próby wody".
W Tragaminie skręciłem jakoś za wcześnie i potem przez godzinę czy półtorej łaziłem po jakichś miedzach. Potem na szczęście było już lepiej. Fajny kościółek w Myszewie i drugi imponujący w Kmiecinie. Zwłaszcza drewniana wieża robi wrażenie - dobudowana obok kościoła a nie na nim, z zadaszeniami po bokach i z ośmiokątną izbą w połowie wieży.
Karol Szklarski |
Trips | 144 |
Photos | 2686 |
Total distance | 6218 km3864 mi |
Max distance | 223 km139 mi |
Avg distance | 44 km28 mi |
Total duration | 35 days 11h:47m |
Max duration | 5 days 0h:00m |
Avg duration | 6h:05m |